Cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach

Pełna wersja: Andinoacara sp. Orinoco
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Andinoacara czy jak kto woli aequidens sp. orinoco to według mojej wiedzy rybka nie opisana jeszcze naukowo z tąd dwie równowoważne nazwy rodzajowe. Zamieszkuje Wenezuele, jak każdu się domyśla bacząc na nazwę rzekę Orinoko. To tyle z mojej strony o nich, zaintersowanych szczegułami odsyłam na SF.
W moje ręce trafiły co najmniej bardzo przypadkowo, jakiś czas temu trafiłem na dorosłą parkę tych ryb w jednym z rzeszowskich sklepów. Na akwarium były opisane jako "pielęgnica argentea", a drugi właściciel sklepu uważał że to akara żółta. Tak czy siak piękno tych ryb mnie uwiodło, a do tego nie pasowały mi one ani na vieja argentea ani na a. Metae co dodało sprawie pikanteri i tak w 2minuty od ich zobaczenia postanowiłem postanowiłem je zabraać. A oto ich fotki(przepraszam za jakość tymczasowo mam do dyspozycji jedynie telefon Sad ).

[Obrazek: u2011_1457278237_thumb.jpg]

[Obrazek: u2011_1457278186_thumb.jpg]

[Obrazek: u2011_1457278127_thumb.jpg]

[Obrazek: u2011_1454441420_thumb.jpg]
Piękne ryby. Oby Ci się rozmnożyły, żebyś mógł rozpowszechnić ten gatunek Big Grin.
Piersze tarło mam już za sobą. Wink
Fajowe. Czekam na lepsze zdjęcia Smile

Te ryby są praktycznie nie do zidentyfikowania, jeżeli kupuje się je w sklepie bez podanego pochodzenia. Ale wszystkie są ładne, więc nawet jeśli to krzyżówki (tak jak w przypadku różnych p. zebr) to nie ma aż takiego znaczenia. Jak u nich z agresją?
Boją się własnego cienia i dlatego ciężko mi się jakoś do pytania ustosunkować. Ale pływaja sobie razem z podrostkami akary z maroni i jedyne przejawy agresji obserwowałem wobec nich jedynie podczas tarła. Jeśli to agresją nazwać można bo tylko straszyły je gdy podpłyneły zbyt blisko do gniazda. Mam wątpliwości jedynie co do ich agresji wewnątrz gatunkowej, może to wina tego że ryby niedokońca są dobraną parą ale samiec zawzięcie atakuje samice gdy ona wpłynie na jego terytorium. Tyle że w czasie tarła i podczas opieki nad przecinkami w miare zgodnie na zmianę pilnowały potomstwa.
Witam, masz jeszcze te ryby? Wyrosło coś z młodych?
Owszem póki co jeszcze je mam. Na początku tak jak pisałem wszystko szło dobrym torem ale wszystko co dobre kiedyś się kończy... Niestety coś się zepsuło między tą dobraną wcześniej parą i samiec zawzięcie leje swą partnerkę. Nie pomogły żadne próby pogodzenia ich. Może moje 240l jest poprostu dla nich zamałe, dlatego myślę o rozstaniu z nimi. Może jeszcze kiedyś gdy będę mógł sobie pozwolić na większe szkło i uda mi się je ponownie zdobyć.
(17-08-2016, 20:18 PM)wisłok napisał(a): [ -> ]Owszem póki co jeszcze je mam. Na początku tak jak pisałem wszystko szło dobrym torem ale wszystko co dobre kiedyś się kończy... Niestety coś się zepsuło między tą dobraną wcześniej parą i samiec zawzięcie leje swą partnerkę. Nie pomogły żadne próby pogodzenia ich. Może moje 240l jest poprostu dla nich zamałe, dlatego myślę o rozstaniu z nimi. Może jeszcze kiedyś gdy będę mógł sobie pozwolić na większe szkło i uda mi się je ponownie zdobyć.
Dobry kierunek obrałeś, też obstawiał bym zbyt mały baniaczekSmile
Dzisiaj trafiła do mnie młoda parka tych akar, z odłowu, od Sneipasa. Póki co trafiły do akwarium z mirabilisami, żeby podrosły a po podrośnięciu mają stać się towarzystwem dla Crenicichla notophthalmus, zamiast parki gujanek Smile. Uznałem po opiniach, że są to charakterne ryby, że będzie to dobre towarzystwo dla tych creni. Chociaż, przyznać muszę, że gujanki i tak radzą sobie doskonale- akwarium jest podzielone idealnie na połowę. Creni na połowę gujanek wstępu teraz nie mają, a samica geayi prowadza już podrośnięte maluchy Big Grin.
No i fajnie - będzie szansa na więcej fotek i relacji. Andinoacary poza typowymi pulcherami i rivulatusami są u nas pomijane a szkoda bo jest w tym rodzaju parę perełek.
Stron: 1 2 3