Cześć wszystkim.
Jestem w trakcie zmiany obsady w swoich 375 litrach. Przez ostatnich kilka lat mieszkało tam stadko 7 sztuk dość spokojnych
Geophagus taeniopareius F1.
Teraz chciałbym spróbować z większymi rybami. Myślę nad
Andinoacara rivulatus, niebieskołuskimi albo jakimiś większymi
Crenicichla. Skłaniam się ku hodowli tylko jednego gatunku pielęgnic. Chciałbym też ożywić ten zbiornik topornicami albo pstrążenicami. Czy jeśli pielęgnice będą hodowane z tymi ostatnimi od małolata to jest szansa, że ich nie zjedzą?
Domyślam się, że odpowiednio duże
Crenicichle je zjedzą. Jak będzie z pomarańczowopłetwymi i niebieskołuskimi? Czy macie jakiekolwiek doświadczenia w tego typu kombinacjach?
Będę wdzięczny też za wszelkie sugestie dotyczące obsady. Myślę o 3 - 5 osobnikach jednego z wymienionych gatunków. Myślicie, że pownno być ok? W grę wchodzą też większe ziemiojady.
Chyba znalazłem odpowiedź:
Pomarańczowopłetwe są zdecydowanie bardziej agresywne od niebieskołuskich, ale oba te gatunki w zestawieniu z topornicami/pstrążenicami to prędzej czy później chwilowa oszczędność na pokarmie; nie ma tu znaczenia czy będą od małego, jak dorosną to dokonają egzekucji. Jak będzie w połączeniu z dorosłymi/duzymi ziemiojadami to nie wiem, moje na razie są jeszcze małe, ale z tego co wiem to dość spokojne (G. red head tapajos, G.altifrons).
Kiedyś z powodzeniem trzymałem niebieskołuskie (w 450 l) z brzankami pięciopręgowymi i brzankami everetta chociaż to zupełnie inne biotopy, ale przy A.rivulatus bym się na to nie zdecydował.
Osobiście nie znam odpowiedzi, ale na pewno mamy tu wielu akwarystów, którzy łączyli te ryby z różnymi pielęgnicami. Nie wiem czemu siedzą cicho
Od siebie jedynie mogę dodać, że na pewno topornice lub pstrążenice nie pasują do niebieskołuskich - nie ten biotop.
Powyższy filmik nie koniecznie musi być regułą, choć na pewno lepiej te ryby łączyć ze spokojniejszymi i mniej żarłocznymi gatunkami południowo amerykańskich pielęgnic.
Gdzieś czytałem, że ziemiojady, nawet te największe (jak brazylijskie), nie interesują się zbytnio mniejszymi rybami, w związku z czym mogą być hodowane nawet z kąsaczowatymi. One są raczej leniwe, chyba im się po prostu nie chce ganiać
Ale chyba zachorowałem na rivulatusy, w związku z czym w dłuższej perspektywie zrezygnuję z mniejszych ryb i zostawię tam tylko jedną parę. Póki co kupię większą gromadkę młodych pielęgnic od Datora i dołożę te pstrążenice. Jak rivulatusy dorosną i wielkość ich pysków niepokojąco zbliży się do wielkości pstrążenic, tych ostatnich się pozbędę
Teraz czekam na rośliny (nurzańce olbrzymie i duża żabienica), mam nadzieję, że solidnie obstawione kamieniami przeżyją nawet z dorosłymi rybami. Za jakiś czas wstawię jakieś zdjęcia zbiornika.
A Amerykę Centralną odłożę na kilka lat.
Dzięki za odpowiedzi!
Decyzja dobra
Co do ziemiojadów, to jeden z naszych kolegów (nechor) opisywał kiedyś, jak jego spokojne ziemki przez dłuższy okres czasy wyjadły całe stado kąsaczy
Także wydaje mi się, że nie ma tu reguły.
Kto wie, może trafią Ci się mało łakome rivulatusy
Ano, u mnie z dnia na dzień cielakowate G. sp. aff altifrons zmieniły się w watahę wilków polujących na bystrzyki zespołowo. Na szczęście udało mi się większą część tych ostatnich ocalić. Także to stwierdzenie, że ziemiojady są "za leniwe" jest zdecydowanie nie trafione.
I tak jak pisze Kuba - moment, w którym akary zechcą zapolować na pstrążenice nadejdzie zupełnie nie spodziewanie, tego możesz być pewien.
Mimo wszystko zaryzykuję. Najwyżej kilka pstrążenic posłuży za wysokowartościowy pokarm
najwyżej będą ryby miały bogatszą dietkę