11-11-2012, 23:43 PM
Opowiem Wam historię, która teraz ma dopiero finał i jak to moja niewiedza i głupota mnie bardzo zabolała.
Zacznę od tego, że mniej więcej pod koniec września z baniaka 63L wyłowiłam ok. 15 sztuk piksli. Jako że miałam tam parkę gupików endlerków, stadko razbor galaxy i parkę tomasów, a piksle miały wygląd lekko gupikowy, to oczywiście stwierdziłam, że to dzieci gupików i wywaliłam je na pożarcie do dużego baniaka ze skalarami. Trochę mnie zdziwiło, że pikse są szare a nie złote jak dorosłe gupiki ale no cóż, ja się tam nie znam. Kiedyś tam w życiu miałam zwykłe gupiki i ich piksle też były szare choć tatuś był kolorowy. Po 2 tygodniach pojawiły się kolejne piksle, tym razem żółciutkie. Te też wylądowały u skalarów. Po jakimś czasie mój men ubłagał mnie abyśmy uratowali dwa niedobitki od skalarów, bo skoro przeżyły, to musimy dać im szansę. No i wyłowiliśmy jednego żółtego i jednego szarego piksla i daliśmy je do nowo postawionego baniaka 96L. I sobie rosły, z tym że szary się bardzo chował (w ciągu miesiąca widziałam go 2 razy) a żółty hasał na widoku. Minął miesiąc, były 2 solidne podmianki u skalarów i po wczorajszej patrzę, a u nich pływa kolejny mały szaraczek. No to go odłowiłam i byłam w szoku, że tyle przeżył. Zrobiłam mu fotki w makro w kieliszku i już byłam pewna, że to nie może być gupik. Tylko co? Dziś udało mi się złapać tego co od miesiąca się chował w 96L. Wielkościowo oba się różnią, ten co siedział w spokoju jest większy, ma ponad 1cm, natomiast ten co się tak ukrywał u skalarów ma poniżej 1cm. No ale on miał mniejszy dostęp do jedzenia i sporo stresów żeby przeżyć. W sumie od początku miałam wątpliwości, bo między szarymi pikslami a żółtymi było 2 tygodnie różnicy a przecież endlerki "rodzą" co 4 tygodnie. Pisałam Wam o tym chyba nawet na czacie ale jakoś nikt nie wpadł na żaden sensowny pomysł a że ja się słabo znam, to i też nie pomyślałam... Dziś wysłałam fotki obu szarych piksli do Pleya i on dopiero teraz skojarzył fakty i rozpoznał co to za aparaty. No więc finał jest taki, że proporczyki, które wystawialiśmy na zoobotanice musiały złożyć ikrę na anubiasach lub bolbitisach a te chaszcze przyniosłam do domu i wrzuciłam do 63L. I teraz ból, bo okazuje się, że z kilkunastu wyklutych proporczyków póki co ocaliłam tylko dwa. Być może jeszcze znajdę u skalarów jakiegoś agenta, bo one widać nieźle umieją się schować ale nie wiem czy jest jakaś szansa. I kurde strasznie mi teraz wstyd i jest mi głupio, bo okazuje się, że prawdopodobnie dałam skalarom najdroższy obiad w ich i moim życiu Oba uratowane "Gienki" pływają teraz bezpieczne w mojej kostce z krewetkami. Tam ich nikt nie zje ani nie wyskoczą bo kostka jest zakryta szybką. Oto fotki moich "Gienków":
Mniejszy Gienek:
[attachment=4881]
Większy Gienek:
[attachment=4882]
Zacznę od tego, że mniej więcej pod koniec września z baniaka 63L wyłowiłam ok. 15 sztuk piksli. Jako że miałam tam parkę gupików endlerków, stadko razbor galaxy i parkę tomasów, a piksle miały wygląd lekko gupikowy, to oczywiście stwierdziłam, że to dzieci gupików i wywaliłam je na pożarcie do dużego baniaka ze skalarami. Trochę mnie zdziwiło, że pikse są szare a nie złote jak dorosłe gupiki ale no cóż, ja się tam nie znam. Kiedyś tam w życiu miałam zwykłe gupiki i ich piksle też były szare choć tatuś był kolorowy. Po 2 tygodniach pojawiły się kolejne piksle, tym razem żółciutkie. Te też wylądowały u skalarów. Po jakimś czasie mój men ubłagał mnie abyśmy uratowali dwa niedobitki od skalarów, bo skoro przeżyły, to musimy dać im szansę. No i wyłowiliśmy jednego żółtego i jednego szarego piksla i daliśmy je do nowo postawionego baniaka 96L. I sobie rosły, z tym że szary się bardzo chował (w ciągu miesiąca widziałam go 2 razy) a żółty hasał na widoku. Minął miesiąc, były 2 solidne podmianki u skalarów i po wczorajszej patrzę, a u nich pływa kolejny mały szaraczek. No to go odłowiłam i byłam w szoku, że tyle przeżył. Zrobiłam mu fotki w makro w kieliszku i już byłam pewna, że to nie może być gupik. Tylko co? Dziś udało mi się złapać tego co od miesiąca się chował w 96L. Wielkościowo oba się różnią, ten co siedział w spokoju jest większy, ma ponad 1cm, natomiast ten co się tak ukrywał u skalarów ma poniżej 1cm. No ale on miał mniejszy dostęp do jedzenia i sporo stresów żeby przeżyć. W sumie od początku miałam wątpliwości, bo między szarymi pikslami a żółtymi było 2 tygodnie różnicy a przecież endlerki "rodzą" co 4 tygodnie. Pisałam Wam o tym chyba nawet na czacie ale jakoś nikt nie wpadł na żaden sensowny pomysł a że ja się słabo znam, to i też nie pomyślałam... Dziś wysłałam fotki obu szarych piksli do Pleya i on dopiero teraz skojarzył fakty i rozpoznał co to za aparaty. No więc finał jest taki, że proporczyki, które wystawialiśmy na zoobotanice musiały złożyć ikrę na anubiasach lub bolbitisach a te chaszcze przyniosłam do domu i wrzuciłam do 63L. I teraz ból, bo okazuje się, że z kilkunastu wyklutych proporczyków póki co ocaliłam tylko dwa. Być może jeszcze znajdę u skalarów jakiegoś agenta, bo one widać nieźle umieją się schować ale nie wiem czy jest jakaś szansa. I kurde strasznie mi teraz wstyd i jest mi głupio, bo okazuje się, że prawdopodobnie dałam skalarom najdroższy obiad w ich i moim życiu Oba uratowane "Gienki" pływają teraz bezpieczne w mojej kostce z krewetkami. Tam ich nikt nie zje ani nie wyskoczą bo kostka jest zakryta szybką. Oto fotki moich "Gienków":
Mniejszy Gienek:
[attachment=4881]
Większy Gienek:
[attachment=4882]