01-09-2012, 21:15 PM
Podczas ponad 3 lat ciągłej hodowli tych ryb zdarzały się w moich akwariach nagłe zachorowania pojedynczych osobników. Podczas gdy cała obsada czuła się dobrze chorująca ryba nagle przestawała jeść, ukrywała się w kryjówce i w chcrakterystyczny sposób zachowywała się jakby chciała coś wypluć. Oczywiście nic w pysku ryby nie było. Straciłem w ten sposób kilka naprawdę wartościowych dla mnie ryb, które po około 7-10 dniach padały. Leczenia róznymi metodami nie przynosiły efektów.
Jakiś miesiąc temu to samo dopadło mojego ulubionego samca Pundamila sp. "crimson tide". Nie powiem żebym nie spanikował. Wtedy spróbowałem czegoś co nigdy wcześniej (dlaczego?) nie przyszło mi do głowy. Wyłączyłem ogrzewanie i ryby pływały przez 3-4 dni w wodzie o temperaturze około 20 stopni.
Słuchajcie pomogło. Samiec wrócił do formy. Zaczął jeść, pięknie się wybarwił i znowu powrócił do stada. Nie wiem czy się to sprawdzi za kazdym razem ale metoda wydaje się skuteczna. Nie podawałem żadnych leków.
Jeżeli coś takiego się Wam przydarzy w przypadku gębaczy spóbujcie tej metody. Ja do tej pory nie wiem co to za choroba.
Może ktoś z Was miał taki problem, może z innymi rybami?
Jakiś miesiąc temu to samo dopadło mojego ulubionego samca Pundamila sp. "crimson tide". Nie powiem żebym nie spanikował. Wtedy spróbowałem czegoś co nigdy wcześniej (dlaczego?) nie przyszło mi do głowy. Wyłączyłem ogrzewanie i ryby pływały przez 3-4 dni w wodzie o temperaturze około 20 stopni.
Słuchajcie pomogło. Samiec wrócił do formy. Zaczął jeść, pięknie się wybarwił i znowu powrócił do stada. Nie wiem czy się to sprawdzi za kazdym razem ale metoda wydaje się skuteczna. Nie podawałem żadnych leków.
Jeżeli coś takiego się Wam przydarzy w przypadku gębaczy spóbujcie tej metody. Ja do tej pory nie wiem co to za choroba.
Może ktoś z Was miał taki problem, może z innymi rybami?