Dojechaliśmy z atrakcjami
Przerzuciliśmy resztki kiełbachy z lodówki (turystycznej) do lodówki (stacjonarnej), skontrolowaliśmy akwaria i zasiadłam do zdjęć. Trochę mi zeszło, ale mam nadzieję, że opłaciło się czekanie
Pierwszego dnia ci, którzy wcześniej przyjechali poszli obadać jezioro. Natknęli się na kozę...
...i bliżej niezidentyfikowaną drobnicę.
Kiedy wróciliśmy do domków stwierdziliśmy, że polone... tfu! Imprezę przy grillu (-ach) czas zacząć. Placu użyczyłi Kinga i Łojciec. Trzema grillami zarządzał Paweł (gościnnie wypożyczony z grupy nie-tak-całkiem-anty-akwarium.pl
).
Każdy wniósł swój wkład w tę imprezę, na przykład Andrzej duandr
Wujek Admin spacerował z Lilą Dzikakunówną
Choć pogoda była kapliwa, to impreza była przednia. Były pokazy ryb i akwariów...
...(a co dzikakuna ma w ręcach? ;p )...
...zacieśnianie przyjaźni (każdy chciał być sfotografowany z Łojcem, a przynajmniej Łojciec z każdym
): Admin...
...Robert zwany Wnorusem...
...Gosia, nasza Postać Radosna...
...oczywiście Kinga...
...a nawet udało się sfotografować fotografa. [Przy okazji: jaki jest rodzaj żeński od rzeczownika 'paparazzo'?]
Paparazzi zostali poproszeni o "strzelanie" jak największej ilości zdjęć grupowych
Impreza trwała do świtu. Gdy w sobotni poranek wybyłam z kawą w teren, Piotr S. wrócił właśnie z divingu, a Piotr K. niecierpliwił się czekaniem aż pozostali obudzą się.
Kawa poszła w odstawkę kiedy wpadliśmy na pomysł zabawy z duuużą gumą
Śniadanie u Sendogów.
Macioch aż przebierał nogami na myśl, że zaraz ruszymy nad wodę.
Plaża została zdobyta!
Panowie chętnie nadstawiali plecki
Piłka szybko znalazła się w wodzie
Macioch dzielnie bronił dziewcząt przed predatorem.
Admin próbował utopić krokodyla. Krokodyl próbował utopić Admina
Najwyraźniej coś na dnie zaciekawiło PiotrKa.
Jest szansa, że dowiemy się co to było.
Może małże podobne do stworzenia znalezionego przez dziewczyny Duandra?
Łojciec próbował ujarzmić krokusia o wdzięcznym imieniu Forfiter (Maciocha pytajcie)
Ale bestię ostatecznie poskromiła Lila
PCW to wydarzenie, gdzie dzieją się cuda, na przykład można chodzić po wodzie...
...i najwyraźniej jest to rodzinne!
Tutaj wszyscy sobie pomagają...
...i tańczą z radości.
Łojciec posiada niesamowitą koordynację ruchową połączoną z wiolozadaniowością i podzielną uwagą
Słoma zabrał rodzinę na wycieczkę łódką...
...Gosia relaksowała się z książką...
...a Macioch wyciągnął Łojca na partyjkę cymbergaja...
...ale znalazł czas na zasięgnięcie porad wizażowych :p
Przy obiadowej rybce (padało...) koniecznie trzeba było pofocić.
Kiedy znów się wypogodziło Łojciec znalazł drugiego do gały: podanie...
...i przyjęcie.
Krzysiek Haja podpisywał swoje książki.
Wieczorna impreza przy grillach przeniosła się na taras domku Sendoga. Tomek wziął to, co najlepsze
Znów padało, ale nam to niemal nie przeszkadzało
Mizianie mizianego
W sobotni poranek przydybaliśmy imigranta...
...a wieczorem uporał się z nim Maciochłowicz.
Łojcu barrrrdzo smakował
Delegacja Cichlidae.pl zaszczyciła swą obecnością również pobliski dancing
Piotrek twierdzący, że nie tańczy
No i nadszedł ten nieszczęsny dzień wyjazdu. Do 11 trzeba było się wyprowadzić z domków, więc to były krótkie wspólne chwile. Następne dopiero za rok.
Na koniec prezentuję pozytywy podróży z Maciochem
Impreza przednia, miejsce przednie, ekipa przednia, prelekcja przednia. Będziemy tęsknić...
P.S. Aparat wprawdzie mój, ale zdjęcia nim robiło wielu ludzi. Podpisy są jedynie po to, żeby zlokalizować źródło fotek